wtorek, 7 marca 2017

Wracam!

Witam!
Wznawiam bloga!
Tyle że nie będę kontynuować tego co napisałam dotychczas. Chciałabym zacząć od nowa. Nie będę nic zbyt bardzo zmieniać. Chcę tylko trochę przerobić to co napisałam. Dlaczego?  Głównie chodzi  o to, że z tego co pamiętam, tam te rozdziały pisałam jeszcze w lutym, a od tamtego czasu mój styl pisania znacznie się zmienił. To chyba na tyle!
Do napisania!

niedziela, 28 sierpnia 2016

Zawieha!!!

Hejka! Mam wiadomość do wszystkich osób, które tu zaglądają. Zawieszam bloga najdłużej do końca września. Przepraszam, ale ostatnio nie wyrabiam się ogólnie z pisaniem i... Po prostu do zobaczenia we wrześniu...

niedziela, 26 czerwca 2016

2. Teraz już wiem kim jestem...

  Powoli otworzyłam oczy.
Byłam w tym samym zaułku tylko, że w innym miejscu.
Siedziałam oparta o ścianę. Zastanawiałam się w jaki sposób się tu znalazłam. Szczerze mówiąc trochę mnie to zdziwiło, ale nie aż tak jak to co zobaczyłam na mojej nodze. Miałam podwiniętą nogawkę i lekko zakrwawiony opatrunek na łydce. Delikatnie odkleiłam plaster, który go przytrzymywał i powoli odwinęłam bandaż. To co pod nim zobaczyłam nieźle mnie zszokowało, a właściwie to czego tam nie zobaczyłam. Noga była już zupełnie zagojona. Nie wiem właściwie jak to możliwe. Rana była dość spora, a teraz...
Teraz nie było już po niej śladu! Ktoś tu musiał być. Ale dlaczego opatrzył mi tylko nogę? Nie mógł mnie po prostu stąd zabrać? I co on do licha z nią zrobił?! Przecież nie mogła się tak sama z siebie zagoić! Musiał coś przy niej majstrować! Tylko co zrobił? Mam tyle pytań, a na żadne nie otrzymam odpowiedzi...
        Po chwili przyszła mi do głowy pewna myśl. Skoro moja noga jest już zdrowa, to już chyba będę mogła wstać. Postanowiłam więc wypróbować mój pomysł w praktyce.
        Powoli podniosłam się do klęku podpartego, potem ostrożnie postawiłam jedną nogę, drugą i trochę chwiejnie zaczęłam się podnosić. W końcu stanęłam o własnych siłach. Uśmiechnęłam się lekko, tak sama do siebie, po czym zdecydowałam się wyjść z tego zaułku. Chciałam móc mniej więcej określić gdzie się znajduję. Skierowałam krok w kierunku ulicy. Co najlepsze, nie sprawiało mi to już najmniejszego bólu.
        Już po chwili stałam na chodniku oddzielającym tę "moją" ślepą uliczkę, od prawdziwej ulicy, na której... o dziwo nie jeździły żadne samochody. Rozejrzałam się dookoła. Wszystkie sklepy, które dostrzegłam były pozamykane. Można by powiedzieć, że w tym miejscu nie było żadnej żywej duszy. Zaczęłam iść wzdłuż ulicy, bacznie przyglądając się okolicy z nadzieją, że coś sobie przypomnę. Niestety nic mi ona nie mówiła.
- To jakaś godzina policyjna, czy co? - mruknęłam pod nosem sama do siebie, nie widząc tu nikogo.
        Przechodząc obok jednego ze sklepów, kątem oka dostrzegłam moje odbicie. Cofnęłam się o krok i przyjrzałam mu dokładnie. Miałam na sobie podarte i brudne, ciemne jeansy z prawą nogawką podwiniętą do kolana - to była ta wcześniej zraniona noga - i fiołkowy, także umorusany sweter w czarne pionowe pasy. Spojrzałam trochę niżej na moje stopy. Miałam na nich błękitne upaprane błotem tenisówki. Podniosłam głowę i przyjrzałam się mojej twarzy, na którą opadały niesforne kosmyki błękitnych włosów. Przyglądałam się im przez chwilę, aż w końcu stwierdziłam, iż są one farbowane, ponieważ dostrzegłam lekkie, kruczoczarne odrosty. Chwilę potem spojrzałam głęboko w moje błękitne oczy. Zrobiłam krok bliżej, tak, że od szyby dzieliło mnie kilkanaście centymetrów. Wpatrywałam się intensywnie w moje ślepia. Zupełnie jak zahipnotyzowana, aż nagle wszystko sobie przypomniałam. Całe moje życie w ułamku jednej sekundy.
Teraz już wiem kim jestem!
Mam na imię Racheal.

wtorek, 14 czerwca 2016

1. Co się ze mną właściwie stało?

Odzyskałam przytomność.
Byłam w… Czymś co przypominało wielkie pudło. Było tam ciemno i strasznie śmierdziało. Wszystko mnie bolało. Nic nie widziałam, a co gorsza nic nie pamiętałam. Próbowałam wyczuć rękoma gdzie się znajduje, ale znajdowałam tam tylko jakieś papiery, folie. Niektóre z tych przedmiotów były lekko wilgotne. Nie miałam żadnych teorii co do miejsca mojego pobytu.
Postanowiłam znaleźć jakieś drzwiczki. Przecież jakoś musiała tu wejść, lub zostać wrzucona. Poczułam, że sufit (jeśli tak to mogę nazwać) lekko się podnosi. Użyłam całej siły, którą miałam w moich obolałych ramionach i uchyliłam coś w rodzaju klapy. Powoli zaczęłam się podnosić, aby móc wyjrzeć z tego „pudła”.
Do środka wleciał mały strumień światła, który z początku lekko raził mnie w oczy, ale szybko udało mi się przyzwyczaić do jaśniejszego otoczenia. Rozejrzałam się dookoła. Byłam na końcu jakiejś opustoszałej, tak zwanej ślepej uliczki, znajdującej się pomiędzy dwoma blokami. Mieściły się na niej dwie latarnie, od których biło blade światło.
Dobra, wiem już gdzie się mniej więcej znajduję, ale to pudło to… Przyjrzałam mu się dokładnie. To przecież był śmietnik! W sumie to wyjaśnia ten dziwny zapach. Tylko skąd ja się tu wzięłam?
Postanowiłam wyjść i trochę się rozejrzeć. Oparłam się rękoma o krawędź pojemnika i powoli zaczęłam się podnosić. Kiedy już udało mi się stanąć o własnych siłach, zeskoczyłam z niego. Gdy tylko moje stopy dotknęły ziemi, poczułam przeszywający ból w lewej łydce. Od razu upadłam na plecy i złapałam się za nogę. Przez chwilę kuliłam się i z całej siły ściskałam obolałe miejsce.
W końcu po około 2-3 minutach, kiedy ból już trochę ustąpił postanowiłam obejrzeć dokładniej łydkę. Chciałam dowiedzieć się co było jego źródłem. Ostrożnie podwinęłam nogawkę i zaczęłam uważnie się jej przyglądać. To co zobaczyłam nieźle mnie zszokowało. Miałam w nodze ranę od kulki. Ale nie takiej zwykłej, tylko takiej ze strzelby!
Zastanawiało mnie jeszcze, kto miałby we mnie strzelać?
Może to był jakiś psychopata, który chciał mnie zabić, a ja żeby przed nim uciec schowałam się do śmietnika..
Nie wiem, ale szczerze mówiąc to bardzo chcę się tego dowiedzieć.
Zauważyłam, że moja noga dość mocno krwawi. Wiedziałam, że jeśli stracę zbyt dużo krwi to prawdopodobnie wykorkuję, dlatego wyjęłam pasek ze spodni i zacisnęłam go na ranie, aby zatamować krwotok. Co prawda nie pamiętałam nic z mojego wcześniejszego życia, ale inteligencja szczęśliwie została.
- Dobra kobieto, weź się w garść... - szepnęłam sama do siebie. - Bądź twarda... - próbowałam jakoś zmotywować się do wstanie. W końcu postanowiłam spróbować.
Podniosłam ręce do góry i chwyciłam w nie krawędź kubła na śmieci. Powoli zaczęłam się podnosić. Kiedy już się wyprostowałam, zdecydowałam się postawić kilka samodzielnych kroków.
- Trzy-czte-RY- na tę ostatnią sylabę puściłam się pojemnika.
Podniosłam jedną nogę, potem drugą. Zrobiłam kilka chwiejnych kroków, po czym zupełnie straciłam równowagę i upadłam na ścianę. Oparłam się o nią czołem.
- Dlaczego świat jest dla mnie taki okrutny?! - wykrzyknęłam. Byłam wściekła i nie obchodziło mnie to, że ktoś mnie usłyszy.
Chciałam po prostu się jakoś wyżyć..
Chciałam, aby te wszystkie negatywne uczucia odeszły, wraz z moim krzykiem…
Chciałam... aby wszystko się wyjaśniło…
Nawet sobie nie wyobrażacie jakie to straszne uczucie niczego nie pamiętać!
Żadnych wspomnień…
Żadnych znajomych twarzy…
Nic!
Po prostu pustka!
- Dość. - wycedziłam. - Nie mogę użalać się nad sobą jak jakiś dzieciak! - wykrzyczałam.
Zacisnęłam zęby i powoli zaczęłam się podnosić nie zwracając uwagi na ból. Zrobiłam iść przed siebie. Krok za krokiem.
Jeden,
drugi,
trzeci i…
Upadłam i uderzyłam głowę o jakiś kawałek metalu. Momentalnie wszystko zaczęło się rozmazywać i robić czarne.